piątek, 11 października 2013

Pozostał we Francji, serce w Polsce

Francuzi uważają go za Francuza. Polacy - za Polaka. Urodził się bez wątpienia w Polsce.
Mieszkał w Polsce dwa lata dłużej niż we Francji. Inspiracją dla jego twórczości była głównie Polska. Po śmierci ciało kompozytora pozostało w Paryżu. Serce trafiło do Warszawy. Jaki był? - pytają biografowie. To samo pytanie zadają muzycy, muzykolodzy. Wreszcie - entuzjaści jego muzyki. I tak już od dwóch wieków. Na temat jego twórczości odbywają się wielodniowe konferencje, sympozja naukowe. Czasem kilka razy w roku. Samych tylko książek na temat jego twórczości powstało kilka tysięcy. Nie mniej biograficznych. Podobnie - rozpraw naukowych. I nic w tym dziwnego, bo postać niezwykła, a muzyka niepowtarzalna. Z opowieści i pozostawionych listów do znajomych i przyjaciół - w sumie korespondował z ponad stu trzydziestoma osobami - jawi się jako postać nietuzinkowa, choć nigdy nie uchodził w swoim środowisku za oryginała. Raz kapryśny, innym razem niezwykle wymagający wobec siebie. Mimo ciężkiej choroby nie rozczulał się często nad sobą. Co rusz wprawdzie pokazywany jest jako postać pomnikowa, lecz ani z listów, ani z opowieści ówczesnych nie daje się tego wyczytać. Był niewątpliwie człowiekiem o dużym poczuciu humoru, widocznym już od dzieciństwa, o czym dowiadujemy się z opisów siostry Ludwiki czy też z jego własnych listów. Znakomitym tego obrazem był „redagowany” przez niego w czasie pobytu w Szafarni „Kurier Szafarski”. Miał wówczas tylko czternaście lat, lecz w „Kurierze...” można już było dostrzec zarówno wiele autoironii, jak też wiele dowcipnych i celnych charakterystyk innych. W czasach paryskich, co widać w listach i o czym wspominali też bliscy, bywał nawet złośliwy. Często sarkastyczny, zazwyczaj jednak nadal z olbrzymim dystansem wobec siebie, z niezwykłym poczuciem humoru. Ale przede wszystkim - najżywszy z żywych. Nic z koturnowości, nic z kabotyństwa. Najpełniej to z kolei widać w jego listach pisanych do przyjaciół.
Pozostało trochę materii
Zeszyt do kaligrafii Fryderyka licealisty, zwanego wówczas Fryckiem. Litery francuskie i rosyjskie, malowane, choć niewyróżniające się, bo takie wymagania stawiano wszystkim. Złoty zegarek podarowany genialnemu dziesięciolatkowi przez wybitną pieśniarkę Angelikę Catalani na pamiątkę jego koncertu. „Kurier Szafarski” zapowiadający talent literacki młodego Fryderyka. „Pejzaż z wiatrakami” pokazujący, że Chopin miał również oryginalną kreskę rysownika. „Dziennik stuttgarcki” to jedyny zachowany, a zatem jedyny znany, dziennik Chopina, na którego kartach można przeczytać pierwsze zwierzenia artysty. Bóle związane z losem Polski po powstaniu listopadowym. W innych kalendarzykach już tylko daty i godziny spotkań z uczennicami, urywki spostrzeżeń, niedokończone słowa. Wiersza? Impresji? Listy do przyjaciół, znajomych, m.in. do Wojciecha Grzymały, Juliana Fontany czy swojego wydawcy Maurice’a Schlesingera. Kubek do picia wód z uzdrowiska Marienbad. Zapisy nutowe: Fantazji-Impromptu, Poloneza dedykowanego hrabinie Wiktorii Skarbek. Koncert fortepianowy f-moll op. 21 dla Delfiny Potockiej. Kilka portretów Chopina, jego przyjaciół. Fortepian firmy Pleyel z mieszkania w Chaillot, na którym grał w ostatnim roku swojego życia. Fotografia artysty, kosmyk włosów, maska pośmiertna i zdjęcie kościoła pw. św. Magdaleny, w którym na organach podczas Mszy św. zagrano mu jego własny „Marsz żałobny”. W sumie kilkaset oryginałów i kopii z życia materialnego i duchowego kompozytora umieszczono w salach jego warszawskiego muzeum. W budynku, w którym Chopin zapewne nie był, choć tutaj właśnie kilka lat później mieściła się siedziba Szkoły Głównej Muzyki, której wcześniej był uczniem.
Muzyka i gwar ulicy
Migocące ekrany, zapach fiołków, ulubionych kwiatów Chopina, wszechogarniająca muzyka kompozytora - to dominujące elementy w nowym Muzeum Fryderyka Chopina. Oddano je ponownie zwiedzającym po dwóch latach bardzo intensywnych prac w XVII-wiecznym Pałacu Ostrowskich. Dziś wnętrze pałacu, od piwnic aż po dach, zmieniono za przyczyną projektu włoskiej pracowni „Migliore+Servetto Architetti Associati” w sale wystawowe XXI wieku. Zewsząd słychać muzykę przemieszaną z głosami zwiedzających, głównie obcokrajowców odsłuchujących przewodników-lektorów w ośmiu językach. Odnosi się czasem wrażenie, że to spacer po tych samych ulicach Paryża, Rzymu, Londynu, którymi wędrował Chopin. Obrazy czasu Chopina zmieniają się pod dotykiem dłoni. Zwiedzający, mając swój klucz, może dowolnie wędrować po biografii i twórczości genialnego kompozytora. Nie tylko oglądać oryginały czy kopie partytur, ale też, po położeniu ich na pulpit fortepianu, może wysłuchać wybranego utworu, z nagrań o najwyższej jakości, w wykonaniu najwybitniejszych pianistów ostatnich lat.
Brytyjka zakochana w Polsce
Brytyjka, pięćdziesięciolatka, Rita Daniels jest pod wrażeniem wystawy. Polskę odkryła dzięki naszej emigracji lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Natomiast dzięki studentom pracującym w jej pubie poznała... Chopina. Dziś jest entuzjastką, co podkreśla, genialnego Fryderyka. Kolekcjonuje coraz to nowe nagrania kompozytora. - Przeczytałam mnóstwo książek biograficznych o Chopinie - mówi po polsku z ledwie słyszalnym obcym akcentem. - Dla Chopina od waszej emigracji nauczyłam się polskiego i Polski. I jeśli mi czas pozwala, każdy urlop spędzam w waszym kraju. Jeżdżę po Polsce i po Europie nie tylko śladami Chopina, ale także jego przyjaciół i rodziny. Ja, która jestem rodowitą Brytyjką, opowiadam czasem Polakom historię muzyki waszego kraju. Cieszę się, że to muzeum jest tak multimedialne. Dziś, w dobie komputerów, może być bardzo przemawiające do przeciętnego człowieka. Choć jest zbyt obciążające jak na jeden dzień zwiedzania. Tu wszystko trzeba smakować. Doceniam też walory nowoczesnej ekspozycji, ale zabrakło mi tego polskiego romantyzmu, z którego tak bardzo czerpał Chopin. Tego autorzy projektu, Włosi, nie potrafią zrozumieć.
Głosy o muzeum
Paulina Grabowska, dwudziestolatka, studentka Politechniki Warszawskiej, jest zachwycona
pomysłem zorganizowania muzeum bez przewodnika. I tak bardzo multimedialnego. Bo, jak uważa, można sobie słuchać opowieści o Chopinie tak długo, jak się chce. - Dziś, kiedy każdy się spieszy, można sobie wpaść do muzeum, posłuchać dobrej muzyki. Tak trochę tu jest jak w kinie, tyle tylko, że można sobie jeszcze raz do tego samego obrazu wrócić. Jeszcze raz tego samego nagrania odsłuchać. Opisu czy muzyki. Dla mnie super. Nie podziela tego zachwytu Michał Junosza z Warszawy. Również student. Uważa, że muzeum jest przeładowane elektroniką. - Nie ma tu nic, czego bym oczekiwał od muzeum - mówi. - Zapachu tamtego czasu. Fiołki niewiele załatwiają. To takie trochę połączenie wideo i dyskoteki z muzyką poważną. Brak miejsca do refleksji, skupienia. Wszystko tu jest hałaśliwe. A mnie hałas warszawskiej ulicy zupełnie wystarcza. Sądzę, że twórcy wystawy poszli zbytnio na łatwiznę, zadowalając populistyczne gusty. Choć Chopin korzystał z ludowej twórczości, nie będzie trafiał pod strzechy. Był i zawsze pozostanie muzą dla koneserów.
Osobiste spotkanie z Chopinem
- Przyświecała nam idea, aby muzeum było atrakcyjne nie tylko dla odbiorcy krajowego, ale również i zagranicznego - mówi Arkadiusz Roszkowski, asystent w Muzeum Chopina. - Nie chcieliśmy urządzać muzeum, gdzie się oprowadza jednym szlakiem, jest jeden przewodnik, jedna gotowa odpowiedź. Nie, chcemy, by każdy mógł po tej wizycie zobaczyć takiego Chopina, jakiego chce. Może nie całkiem dowolnie, bo przecież w oparciu o oryginalne przekazy, które proponujemy w możliwie jak najszerszym wyborze. Dla komfortu zwiedzających wpuszczamy jednorazowo siedemdziesiąt osób. Każdy zwiedza tyle, ile chce. Tekstu informacyjnego do odsłuchania jest na około siedem godzin. Chopina trzeba dawkować. To był mistrz małej formy. Statystycznie jednak zwiedzający przebywa w muzeum około półtorej godziny. Może np. swobodnie wyciągać szuflady, które uruchamiają muzykę. W innej sali może siąść w szklanej tubie i pozwolić, żeby go ogarnęły chopinowskie dźwięki. Położyć na pulpit fortepianu etiudę, która wyzwoli jakieś wspomnienia. Jest naprawdę duża różnorodność. Każda z sal jest pomyślana jako mikromuzeum opowiadające małe historie. A to o Nohant, a to o kobietach w życiu Chopina. Jest sala poświęcona jego narodzinom, czasom młodości czy końcowa, czarna sala, poświęcona śmierci. I w każdej jest inny styl, inny pomysł. Dzięki tak pomyślanej koncepcji widz ma dużo autonomii. Ekspozycja jest tak bogata, że każdy może wybrać coś dla siebie. Oczywiście, od czasu otwarcia muzeum mamy już pierwsze sugestie. Głównie od ludzi niewidomych, którzy chcieliby mieć podpisy w alfabecie Braille’a, eksponaty dotykowe. Sądzę, że z czasem będziemy realizować te oczekiwania.
(ted)
banner Polskatolicka - Kopia

 


środa, 9 października 2013

Niccolò Paganini



 
Niccolò Paganini (ur. 27 października 1782 w Genui, zm. 27 maja 1840 w Nicei) – włoski skrzypek, altowiolista, gitarzysta i kompozytor. W wieku dziecięcym zapadł w letarg i byłby pochowany żywcem. Cudem w czasie pogrzebu, gdy wieko trumny było jeszcze otwarte, ktoś z uczestników pogrzebu zauważył delikatny ruch palców Paganiniego. W tym momencie dziecko obudziło się i uniknęło tragicznej śmierci. Ojciec Paganiniego zmuszał go karami fizycznymi, aby ćwiczył grę na skrzypcach kilka-kilkanaście godzin dziennie. Już, jako dziecko występował publicznie. Po wyzwoleniu się spod opieki despotycznego ojca rozpoczął koncertowanie po kraju, wzbudzając sensację, jako wirtuoz. Jednocześnie okazywał wielkie zamiłowanie do hazardu i hulanek, często przepuszczając całe pieniądze. W latach 1800-1805 zniknął całkowicie z życia publicznego i nie wiadomo, co się z nim działo. Według plotek siedział wtedy w więzieniu razem ze swoimi kolegami. Ponoć trafił tam za liczne kradzieże. Choć występował tylko we Włoszech, jego sława sięgnęła całej Europy. Dopiero w 1828 wyruszył na występy zagraniczne. Okazały się one wielkim triumfem Paganiniego. Grał między innymi w Austrii, Niemczech, Francji i Anglii. W czerwcu 1829 grał również w Poznaniu i Warszawie, gdzie doszło do skrzypcowego "pojedynku" pomiędzy nim a Karolem Lipińskim. Jego występy były wielkim wydarzeniem, podsycanym przez plotki i reklamę. Również swoim wyglądem oraz zachowaniem na koncertach i poza nimi wywierał wielkie wrażenie. Ostatnie lata swego życia spędził w Nicei. Chorował na gruźlicę i nie mógł mówić. Technika gry Paganiniego do dzisiaj stanowi wielką zagadkę. Stawiano wiele hipotez, aby ją rozwiązać. Lekarze stwierdzili, iż miał wklęsły obojczyk, co umożliwiało mu lepsze utrzymanie skrzypiec, oraz nad rozwój palców. Mówiono o innej budowie jego dłoni, konszachtach z diabłem, innym prowadzeniu smyczka, specjalnym strojeniu skrzypiec. Na koncertach grywał tylko utwory skomponowane przez siebie. Jego ulubionym instrumentem były podarowane mu przez bogatego kupca skrzypce z roku 1741, wykonane przez Giuseppe Guarneriego del Gesú. Wprowadził również nowy "chwyt Paganiniego", w przeciwieństwie do chwytu Geminianiego. Przypuszcza się, iż chory był na zespół Marfana. Jednym z objawów choroby są długie "pajęcze" palce. Najsłynniejsze utwory Paganiniego to 24 Capriccia (kaprysy) opus 1 na skrzypce, koncerty skrzypcowe: D-dur op.6 i h-moll op.7 (ze sławnym "rondem z dzwonkiem", czyli tzw. Campanellą, która w transkrypcji fortepianowej F. Liszta bardzo się rozpowszechniła). Największe wyzwanie dla skrzypków stanowią wariacje; spośród nich np. tzw. "Il Carnevale di Venezia" (Karnawał wenecki). Paganini oprócz skrzypiec mistrzowsko grał na gitarze i zostawił kilkanaście kompozycji solowych i kameralnych na skrzypce, wiolę, gitarę i wiolonczelę.

(ted) 

 

sobota, 5 października 2013

MOZART, WOLFGANG AMADEUS BIOGRAPHY

   

The youngest child and only surviving son of Leopold Mozart, Wolfgang Amadeus was born in Salzburg in
1756, the year of publication of his father's influential treatise on violin-playing. He showed early precocity both as a keyboard-player and violinist, and soon turned his hand to composition. His obvious gifts were developed under his father's tutelage, with those of his elder sister, and the family, through the indulgence of their then patron, the Archbishop of Salzburg, was able to travel abroad, specifically, between 1763 and 1766, to Paris and to London. A series of other journeys followed, with important operatic commissions in Italy between 1771 and 1773. The following period proved disappointing to both father and son, as the young Mozart grew to manhood, irked by the lack of opportunity and lack of appreciation of his gifts in Salzburg, where a new Archbishop proved less sympathetic. A visit to Munich, Mannheim and Paris in 1777 and 1778 brought no substantial offer of other employment and by early 1779 Mozart was reinstated in Salzburg, now as court organist. Early in 1781 he had a commissioned opera, Idomeneo, staged in Munich for the Elector of Bavaria and dissatisfaction after being summoned to attend his patron the Archbishop in Vienna led to his dismissal. Mozart spent the last ten years of his life in precarious independence in Vienna, his material situation not improved by a marriage imprudent for one in his circumstances. Initial success with German and then Italian opera and series of subscription concerts were followed by financial difficulties. In 1791 things seemed to have taken a turn for the better, in spite of the lack of interest of the successor to the Emperor Joseph II, who had died in 1790. In late November, however, Mozart became seriously ill and died in the small hours of 5th December. Mozart's compositions were catalogued in the 19th century by Köchel, and they are generally now distinguished by K. numbering from this catalogue.

(ted)

Operas  

Mozart was essentially an operatic composer, although Salzburg offered him no real opportunity to exercise his talents in this direction. The greater stage works belong to the last decade of his life, starting with Idomeneo in Munich in January 1781. In Vienna, where he then settled, his first success came with the German opera or singspiel Die Entführung aus dem Serail (The Abduction from the Seraglio), a work on a Turkish theme, staged at the Burgtheater in 1782. Le nozze di Figaro (The Marriage of Figaro), an Italian comic opera with a libretto by Lorenzo da Ponte based on the controversial play by Beaumarchais, was staged at the same theatre in 1786 and Don Giovanni, with a libretto again by da Ponte, in Prague in 1787. Così fan tutte (All Women Behave Alike) was staged briefly in Vienna in 1790, its run curtailed by the death of the Emperor. La clemenza di Tito (The Clemency of Titus) was written for the coronation of the new Emperor in Prague in 1791, no such commission having been granted Mozart in Vienna. His last stage work, a Singspiel, was Die Zauberflöte (The Magic Flute), mounted at the end of September at the Theater auf der Wieden, a magic opera that was running with success at the time of the composer's death.

Church Music

As he lay dying Mozart was joined by his friends to sing through parts of a work that he left unfinished. This was his setting of the Requiem Mass, commissioned by an anonymous nobleman, who had intended to pass the work off as his own. The Requiem was later completed by Mozart's pupil Süssmayer, to whom it was eventually entrusted. Mozart composed other church music, primarily for use in Salzburg. Settings of the Mass include the Coronation Mass of 1779, one of a number of liturgical settings of this kind. In addition to settings of litanies and Vespers, Mozart wrote a number of shorter works for church use. These include the well-known Exsultate, jubilate, written for the castrato Rauzzini in Milan in 1773 and the simple four-part setting of the Ave verum, written to oblige a priest in Baden in June 1791. Mozart's Church or Epistle Sonatas were written to bridge the liturgical gap between the singing of the Epistle and the singing of the Gospel at Mass. Composed in Salzburg during a period from 1772 until 1780, the sonatas are generally scored for two violins, bass instrument and organ, although three of them, intended for days of greater ceremony, involve a slightly larger ensemble.

Vocal and Choral Music

In addition to a smaller number of works for vocal ensemble, Mozart wrote concert arias and scenes, some of them for insertion into operas by others. Songs, with piano accompaniment, include a setting of Goethe's Das Veilchen (The Violet).

Orchestral Music

Mozart wrote his first symphony in London in 1764-5 and his last in Vienna in August 1788. The last three
symphonies, Nos. 39, 40 and 41, were all written during the summer of 1788, each of them with its own highly individual character. No. 39, in E flat major, using clarinets instead of the usual pair of oboes, has a timbre all its own, while No. 40 in G minor, with its ominous and dramatic opening, is now very familiar. The last symphony, nicknamed in later years the Jupiter symphony, has a fugal last movement, a contrapuntal development of what was becoming standard symphonic practice. All the symphonies, of course, repay listening. Of particular beauty is Symphony No. 29, scored for the then usual pairs of oboes and French horns and strings, written in 1774, the more grandiose Paris Symphony, No. 31, written in 1778 with a French audience in mind, the Haffner, the Linz and the Prague, Nos. 35, 36 and 38. The so-called Salzburg Symphonies, in three movements, on the Italian model, and scored only for strings, were probably intended for occasional use during one of Mozart's Italian journeys. They are more generally known in English as Divertimenti, K. 136, 137 and 138. The symphonies are not numbered absolutely in chronological order of composition, but Nos. 35 to 41 were written in Vienna in the 1780s and Nos. 14 to 30 in Salzburg in the 1770s. The best known Serenade of all is Eine kleine Nachtmusik (A Little Night-Music), a charming piece of which four of the five original movements survive. It is scored for solo strings and was written in the summer of 1787, the year of the opera Don Giovanni and of the death of the composer's father. The Serenata notturna, written in 1776 in Salzburg uses solo and orchestral strings and timpani, while the Divertimento K. 247, the Lodron Night-Music, dating from the same year, also served a social purpose during evening entertainments in Salzburg. Cassations, the word more or less synonymous with Divertimento or Serenade, again had occasional use, sometimes as a street serenade, as in the case of Mozart's three surviving works of this title, designed to mark end of year university celebrations. Generally music of this kind consisted of several short movements. Other examples of the form by Mozart include the so-called Posthorn Serenade, K. 320, which uses the posthorn itself during its course and the Haffner Serenade, designed to celebrate an event in the Haffner family in Salzburg. The Serenade K. 361, known as the Gran Partita, was written during the comnposer's first years of independence in Vienna and scored for a dozen wind instruments and a double bass. Mozart wrote some 30 keyboard concertos. The earliest of these are four arrangements of movements by various composer, made in 1767, in the form of keyboard concertos. In 1772 Mozart arranged three sonatas by the youngest son of J.S. Bach, Johann Christian, to form keyboard concertos. These last three concertos are not generally included in the numbering of the concertos. Apart from these arrangements Mozart wrote six keyboard concertos during his years in Salzburg. The more important compositions in this form, designed clearly for the fortepiano, an instrument smaller than the modern pianoforte and with a more delicately incisive tone, were written in Vienna between 1782 and 1791, principally for the composer's use in subscription concerts with which he at first won success in the imperial capital. Of the 27 numbered concertos particular mention may be made of the Concertos in C minor and D minor, Nos. 24 and 20, K. 491 and 466. Mozart completed his last piano concerto No. 27, K. 595 in B flat major, in January 1791. Mozart wrote a series of five concertos for solo violin one in 1773 and four in 1775 in 1775 at a time when he was concertmaster of the court orchestra in Salzburg. Of these the last three, K. 216 in G major, K. 218 in D major and K. 219 in A major are the best known, together with the splendid Sinfonia concertante of 1779, for solo violin and solo viola. The Concertone for two solo violins, written in 1774, is less frequently heard. Mozart's concertos for solo wind instruments include a concerto for bassoon, two concertos for solo flute and a concerto for solo oboe, with a final concerto for clarinet written in October 1791. Mozart wrote four concertos for French horn, principally for the use of his friend, the horn-player Ignaz Leutgeb and a Sinfonia concertante for solo wind instruments, designed for performance by Mannheim friends in Paris. During his stay in France in 1778 he also wrote a fine concerto for flute and harp, intended for unappreciative aristocratic patrons there.

Chamber Music

It was inevitable that Mozart should also show his mastery in music for smaller groups of instruments. With some reluctance he accepted a commission in Mannheim for a series of quartets for flute and string trio, two of which he completed during his stay there in 1777/8. A third flute quartet was completed in Vienna in 1787, preceded by an oboe quartet in Munich in 1781, a quintet the following year for French horn, violin, two violas and cello and finally, in 1789, a clarinet quintet, the wind part for his friend Anton Stadler, a virtuoso performer on the newly developed clarinet and on the basset-clarinet, an instrument of extended range of his own invention. Mozart's work for string instruments includes a group of string quintets, written in Vienna in 1787 and, over the course of around twenty years, some 23 string quartets. Particularly interesting are the later quartets, a group of six dedicated to and influenced by Joseph Haydn and three final quartets, the so-called Prussian Quartets, intended for the cello-playing King of Prussia, Friedrich Wilhelm II. To the body of music of more serious intention may be added Ein musikalische Spass, K. 522 (A Musical Joke) for two horns and solo strings, written in 1787. The music is a re-creation of a work played for and presumably composed by village musicians, including formal solecisms and other deliberate mistakes of structure and harmony. There are other chamber music compositions, principally written during the last ten years of Mozart's life in Vienna, involving the use of the piano, an instrument on which Mozart excelled. These later compositions include six completed piano trios, two piano quartets, and a work that Mozart claimed to consider his best, a quintet for piano, oboe, clarinet, bassoon and French horn, K. 452. Mozart added considerably to the violin and piano sonata repertoire, writing his first sonatas for these instruments between the ages of six and eight and his last in 1788, making up a total of some thirty compositions. On the whole the later sonatas intended for professional players of a high order have more to offer than the sonatas written for pupils or amateurs, although there is fine music, for example, in the set of six sonatas written during the composer's journey to Mannheim and Paris in 1777 and 1778.

Piano Music

Mozart's sonatas for the fortepiano cover a period from 1766 to 1791, with a significant number of mature sonatas written during the years in Vienna. The sonatas inculde much fine music, ranging from the slighter C major Sonata for beginners K. 545 to the superb B flat Sonata, K. 570. In addition to his sonatas he wrote a number of sets of variations, while his ephemeral improvisations in similar form are inevitably lost to us. The published works include operatic variations as well as a set of variations on the theme Ah, vous dirai-je, maman, known in English as Twinkle, twinkle, little star.

Organ Music

There is very little organ music by Mozart or, indeed, by other great composers of the period, although organ improvisation was an art generally practised, then as now. Mozart's organ music includes a few compositions for mechanical organ, one improvisation, transcribed from memory by a priest who heard most of it, and a number of smaller compositions perhaps intended for organ, written in childhood. Mozart's last appointment in Salzburg was as court organist, and there are significant organ parts in some of the church sonatas he wrote during that brief period, in 1779 and 1780.

(ted

What Really Killed Mozart? Maybe Strep

Scandalous rumors about popular musicians were just as lurid in the 18th century as they are today, but they moved at a more deliberate pace. Wolfgang Amadeus Mozart died on Dec. 5, 1791, and it took a whole week for a Berlin newspaper to announce that he had been poisoned. The actual cause of death, a new study suggests, may have been more pedestrian: a strep infection. Mozart had returned to Vienna from a trip to Prague in September, completed the score of “The Magic Flute,” conducted its premiere, visited Baden, Austria, where his wife was taking the waters, and started writing the Requiem. He was evidently active and in good health. Then on Nov. 22, two days after his last public performance, he fell ill. Poisoning was only the first of many theories about what could have killed the 35-year-old composer at the height of his powers. Although several people witnessed his death, most recorded their recollections many years later. His sister-in-law recalled that Mozart’s body was very swollen, so much so that he was unable to turn in bed, and that he had a high fever, for which the attending physician ordered cold compresses. He lost consciousness and died early on Dec. 5. The cause of death was recorded as “fever and rash,” which even in the 18th century were considered symptoms, not a disease. Many causes have been suggested over the centuries: syphilis, the effects of treatment with salts of mercury, rheumatic fever, and vasculitis leading to renal failure, infection from a bloodletting procedure, and trichinosis from eating undercooked pork chops. Now researchers writing in the Aug. 18 issue of The Annals of Internal Medicine have done an epidemiological analysis that suggests he was a victim of an epidemic streptococcal infection. “Like those before us, we’ve taken into account all the signs and symptoms,” said Dr. Richard H. C. Zegers, the lead author, “but we also have looked at one of the most logical additional things: what people commonly died from in Vienna at the time of Mozart.” Deaths were routinely recorded in 18th-century Vienna, but physicians were not required to note a cause, which was usually provided by relatives or the clerk doing the paperwork. These records have survived, and the researchers used them to figure out patterns of death in the months surrounding Mozart’s final illness — November and December 1791 and January 1792 — and compare them with the patterns in the same periods of the previous and following years. The scientists found 5,011 deaths of people 18 and older over the nine months. The most common causes were tuberculosis, malnutrition, edema (swelling of tissue under the skin), gastrointestinal disease and cerebrovascular disease, the blood vessel disorder that leads to stroke. But in the winter of 1791-92, edema was the only cause that showed an increased incidence among younger men compared with the other years, suggesting a small epidemic of infectious disease. Edema is also associated with certain chronic diseases of the kidneys and heart, but Mozart’s sickness was sudden. In addition to the edema, Mozart had malaise, back pain and a rash, all symptoms of streptococcal infection. Streptococcus is sometimes followed by an acute kidney disease called glomerulonephritis, which would explain the severe swelling. Dr. Zegers, an ophthalmologist at the University of Amsterdam, said a description of symptoms alone can never be definitive, because many diseases have similar symptoms. He views the added epidemiological information as crucial. “It will take several years, or maybe longer,” he said, “before anyone can come up with a better diagnosis than this one.” This article has been revised to reflect the following correction:  Correction: August 20, 2009 Because of an editing error, an article on Tuesday about a new theory of what killed Mozart misidentified the country that is home to the spa town of Baden where he visited his wife shortly before he became ill. It is in Austria, not Germany.

(ted)

Odkrycie w Klasztorze Paulinów!


 

 W różnych zakamarkach swego czasu, dokonano sensacyjnego odkrycia na Jasnej Górze. Od dłuższego czasu, trwają badania nad nieznanymi utworami Wolfganga A. Mozarta znalezionymi na Jasnej Górze. Jeśli potwierdzi się autorstwo, to będzie to sensacja na skalę światową. Aria na sopran, klarnet i orkiestrę, a także dwa inne utwory odnalezione w zbiorach klasztoru na Jasnej Górze wyszły spod pióra Wolfganga Amadeusza Mozarta (1756 – 1791) - taką hipotezę stawia dr hab. Remigiusz Pośpiech, przewodniczący Zespołu Naukowo - Redakcyjnego Jasnogórskich Muzykaliów, profesor Uniwersytetu Opolskiego. Jeżeli jego przypuszczenia zostaną potwierdzone przez międzynarodowych mozartowskich ekspertów, to odkrycie będzie największą muzyczną sensacją XXI w. Jasnogórskie muzykalia to imponująca kolekcja ponad 3 tys. utworów. Mniej więcej 2 tys. z nich stanowią rękopisy. Trafiały tam przez wieki na potrzeby kapeli stacjonującej na Jasnej Górze. Wśród nich znajduje się 18 partytur sygnowanych nazwiskiem kompozytora. Wszystkie są pracami kopistów, którzy przypisali autorstwo Mozartowi. 15 z nich to dzieła powszechnie znane. Jednak trzy nie figurują w tzw. Katalogu Köchla, czyli najważniejszym spisie dzieł wszystkich mistrza. Prawdopodobnie eksperci ze słynnego Mozarteum w austriackim Salzburgu zbadają, czy odnalezione w zbiorach muzycznych Jasnej Góry utwory, sygnowane nazwiskiem Wolfganga Amadeusza Mozarta, to rzeczywiście dzieła słynnego kompozytora. 2 maja podczas XVIII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Sakralnej "Gaude Mater" w Częstochowie wykonano jeden z tych utworów - arię. To nieznany dotychczas utwór, podpisany nazwiskiem Mozarta, a muzyka brzmi jak jego twórczość. Mamy nadzieję, że efektem festiwalu będą też badania nad tym utworem. Jeśli to rzeczywiście dzieło Mozarta, to byłaby sensacja na skalę światową - powiedziała Małgorzata Nowak, dyrektor festiwalu. Jak poinformował w piątek przewodniczący Zespołu Naukowo-Redakcyjnego Jasnogórskich Muzykaliów dr hab. Remigiusz Pośpiech z Uniwersytetu Opolskiego, będzie on zabiegał o to, by utwory zbadali najlepsi, czyli austriaccy lub niemieccy
badacze twórczości Mozarta, prawdopodobnie z Mozarteum w Salzburgu? Zespół znalazł w jasnogórskich zbiorach 20 rękopisów sygnowanych nazwiskiem Mozarta, z czego 7 to utwory znane, w 4 innych przypadkach stwierdzono już, że autorami byli inni kompozytorzy, a 9 to dzieła nieznane, nieujęte w katalogu twórczości kompozytora. Do chwili stwierdzenia, że kto inny był autorem tych kompozycji, szanse na to, iż to rzeczywiście dzieła Mozarta, są jak 50 do 50. Aby przesądzić o autorstwie, konieczne są drobiazgowe analizy stylu, fraza po frazie, w porównaniu z innymi utworami. Chcielibyśmy, żeby dokonali ich wybitni specjaliści o międzynarodowej renomie - powiedział dr hab. Pośpiech. Wolfgang Amadeusz Mozart napisał ponad 600 kompozycji. Przypuszcza się, że w Polsce mogą być jego inne nieznane dzieła, najwięcej jest ich właśnie na Jasnej Górze. To największy historyczny zbiór muzyczny w Polsce, jeden z największych w Europie Środkowowschodniej. Liczy ponad 3 tys. utworów. Członkowie działającego od 2003 r. Zespołu Naukowo-Redakcyjnego Jasnogórskich Muzykaliów przypuszczają, że mogą być tam również nieznane dzieła Josepha Haydna, wymaga to jednak dalszych analiz. To nie koniec jasnogórskich rewelacji - Remigiusz Pośpiech wysłał do zbadania również partytury innego wielkiego klasyka wiedeńskiego Józefa Haydna (1732–1809), wydobyte z przepastnych archiwów na Jasnej Górze.

(ted)

Wersje śmierci Mozarta


 

Wolfgang Amadeusz Mozartzmarł w wieku 35 lat, w nocy z 4 na 5 grudnia 1791roku, po krótkiej, ale gwałtownej i ciężkiej chorobie. Pochowany został na jednym z wiedeńskich cmentarzy w zbiorowym grobie dla ubogich. Śmierć przerwała pracę Mozarta nad mszą żałobną "Requiem". Na prośbę żony Mozarta, dzieło to dokończyli jego znajomi kompozytorzy, Joseph Eybler i Franz Xaver Süssmayr. W rękopisie Mozarta ostatnie nuty postawione jego ręką przypadają na 8 takt partii wokalnych Lacrimosa. Powszechnie uważa się, że Mozart zmarł w nędzy i zapomnieniu, pochowany w grobie dla ubogich. W rzeczywistości, choć jego twórczość nie była już tak modna w Wiedniu, w dalszym ciągu otrzymywał jednak znaczące przychody z różnych stron Europy, szczególnie z Czech, a konkretnie z Pragi. Został pochowany w grobie 3. klasy, tak jak większość mieszkańców Wiednia. Pochówek tego typu warunkowały dwa zarządzenia Józefa II z lat 1784-85, które narzucały poszczególne elementy pogrzebu. Jeszcze w październiku 1791 r. nikt by nie przypuszczał, że za 2 miesiące Mozart już nie będzie żył. Przez wiele lat nie wiedziano, co było przyczyną śmierci kompozytora, tradycja romantyczna zaś stworzyła wokół tego faktu wiele fantastycznych legend. W jakiś czas po jego śmierci powstała legenda, według której jeden z grabarzy, znający dokonania zmarłego, wykradł potajemnie jego czaszkę, która w 1902 r. w niezbyt jasnych okolicznościach i w niekompletnym stanie (brak dolnej szczęki) trafiła do fundacji mozartowskiej. Przyczyny przedwczesnej śmierci Mozarta od ponad 200 lat są przedmiotem domysłów, sporów i fantastycznych niekiedy hipotez. Najbardziej znana jest oczywiście wersja, według której Mozart zmarł w wyniku otrucia, którego sprawcą był jego największy rywal w Wiedniu – włoski kompozytor Antonio Salieri (wersję tą spopularyzował film Milosa Formana „Amadeusz”). Takie przypuszczenia wysunęła wdowa po Mozarcie, Konstancja z d. Weber, której z kolei o podobnych obawach mówił sam Mozart. Ale według wszelkiego prawdopodobieństwa, jest to tylko działająca na wyobraźnię legenda. Na to, że Salieri otruł Mozarta w rzeczywistości, bowiem nie ma żadnych dowodów. Podobnie, jak wokół śmierci, legendy narosły także wokół pogrzebu Mozarta. Wspomniany już film Milosa Formana „Amadeusz” utrwalił w świadomości milionów ludzi przejmujący obraz: wyruszający z wiedeńskiej Katedry św. Stefana kondukt wykrusza się stopniowo z powodu fatalnej pogody, a na cmentarz docierają tylko sami grabarze, którzy pośpiesznie wrzucają trumnę z ciałem Mozarta do grobu i posypują ją niegaszonym wapnem. W rzeczywistości jednak, przedstawiona w tym filmie wersja wydarzeń tylko w części mogła być prawdziwa. Faktycznie, w końcowej części pogrzebu Mozarta brali udział wyłącznie grabarze, reszta odprowadzających go na miejsce wiecznego spoczynku ludzi musiała pozostać przed bramą cmentarza, co wynikało zarządzenia cesarskiego, mającego na celu niedopuszczanie do rozprzestrzenienia się zarazy. Rzekoma zła pogoda nie miała tu jednak nic do rzeczy. Jak wynika, bowiem z dawnych zapisków meteorologicznych, dzień 6 grudnia 1791 r., w którym odbywał się pogrzeb Mozarta, był słoneczny? Skąd, więc wzięła się opowieść o fatalnej pogodzie w dniu jego pogrzebu – tak złej, że z jej powodu ludzie nie doszli na cmentarz? Nie wiadomo. Może Mozart został pochowany już 5 grudnia, kiedy pogoda była faktycznie fatalna? A może... Samorzutnie - jak to legendy o geniuszach.

(ted)

piątek, 27 września 2013

Wirtuoz - "twarz mokra od łez"

Ignacy J. Paderewski był jednym z najsłynniejszych artystów w USA, dawał niezliczone koncerty w „…Przyjaciołom serdecznie wdzięczny, do wrogów nie mam żalu. Krzywdy doznawane po chrześcijańsku przebaczam. Nie mogę tylko przebaczyć tym pysznym, co myśląc tylko o krzywdach osobistych i wywyższaniu własnym prowadzili i prowadzą Ojczyznę do zguby, a naród do upodlenia…”.  Paderewski był wirtuozem, jego gra na fortepianie fascynowała publiczność w salach koncertowych całego świata. Wtedy, na początku XX wieku, nie było nie tylko telewizji, ale nawet radia, dlatego musimy zaufać pisemnym relacjom z występów tego największego polskiego artysty tamtej epoki. Paderewskiego słuchał w 1919 r.w Warszawie słynny włoski pisarz, publicysta i korespondent wojenny Curzio Malaparte, który przekazał niezwykle sugestywny opis koncertu na Zamku Królewskim:  „Dokoła mnie wszyscy słuchali w milczeniu, wstrzymując oddech”. Tony preludium, czyste i lekkie, unosiły się w powietrzu niby propagandowe ulotki zrzucane z samolotu. Każda nuta miała na sobie wybity dużymi czerwonymi literami napis: «Niech żyje Polska!». Patrzyłem na płatki śniegu miękko opadające za oknem na ogromną białą płaszczyznę placu, pustą w księżycowej poświacie, i na każdym płatku widziałem te same, wypisane czerwonymi literami słowa: «Niech żyje Polska!». (…) Czytałem je w każdej nucie Chopina, czystej i lekkiej, wzlatującej spod białych, szczupłych, bezcennych dłoni Prezesa Rady Ministrów, Ignacego Paderewskiego, kiedy siedział przy fortepianie wielkiej, karmazynowej sali warszawskiego Zamku. Było to wkrótce po wskrzeszeniu Państwa Polskiego. (…) Towarzystwo warszawskie i członkowie korpusu dyplomatycznego zbierali się często wieczorami na Zamku Królewskim dokoła fortepianu premiera. Zjawa Chopina snuła się pośród nas z melancholijnym uśmiechem i chwilami dreszcz przebiegał po nagich ramionach młodych kobiet. Nieśmiertelny, anielski głos Chopina, podobny do dalekich odgłosów wiosennej burzy, głuszył inne, przeraźliwe dźwięki – krzyki buntu i echa krwawych represji. Czyste, lekkie tony unosiły się w powietrzu nad głowami zmizerowanych, wychudłych tłumów niby propagandowe ulotki zrzucane z samolotu, dopóki nie umilkły ostatnie akordy. Paderewski unosił powolnym ruchem pochyloną nad klawiaturą głowę o białych rozwianych włosach, zwracając ku słuchaczom “twarz mokra od łez”.
Ameryce i na całym świecie. Był zamożny nawet jak na Amerykę. Swoją znakomitą kolekcję obrazów, rzeźb, medali, monet i rysunków przekazał w testamencie Muzeum Narodowemu w Warszawie. W testamencie napisał znamienne słowa, godne wielkiego człowieka:
(ted)

Dziadek Józef




Miał on niezwykły talent i wrażliwość, dlatego stał się niedocenionym polskim skrzypkiem na XIX/XX wieku. Mimo przeciwności losu, historycznej zawieruchy dziadek Józef “dogonił” światową muzykę. W czasach, kiedy Polska nie istniała, młody Józef odwoływał się do polskiej kultury i polskości. Działo się to wszystko w Kątach, majątku jego babci położonym na odległej ścianie wschodniej Polski. Tym bardziej zdumiewający jest fakt, iż dziadek mój Józef wygrał swą batalię na przekór wszystkim i wszystkiemu – samotnie wspiął się na wyżyny sztuki, stając się wirtuozem ewolucji stylu polskiego. Mały dworek rodowy  rozbrzmiewał muzyką, czytano tu także poezję, wystawiano amatorskie przedstawienia. Młody Józio był wszechstronnie uzdolniony – próbował swych sił w prozie i poezji. Miał wybitne zdolności językowe, był znawcą sztuk wszelkich. Jak pisała siostra mego dziadka, Zofia, w "Opowieści domowe"? Mieszkańcy dworku, na dźwięk muzyki wpełzali do salonu jak węże czarowane pieśnią zaklinacza. Siadali na okrągłej sofie w rogu pokoju, kładli się na skórze mrówkojada przed kominkiem, grupowali się po kątach. Cichło wszystko pod władczym zaklęciem muzyki – a zaczarowany dom, trzeszczący, stukający i dzwoniący po nocach, przycichał również, jak gdyby wszystkie wędrujące po nim duchy przylgnęły twarzą do szyb, chłonąc w milczącym zasłuchaniu tajemny czar wiekuistej sztuki.


Muzyka była jego mózgiem i sercem. – I dziś, gdy dom już nie żyje, może jeszcze nocami, na pustym szmacie ziemi, gdzie stał niegdyś – jak okręt samotny na falach eteru – unosi się dusza jego – i gra…Dziadek Józef, zwany przez bliskich "kujonem skrzypiec", urodził się 3 października 1880 roku w majątku rodzinnym, Kątach. Rodzina miała szerokie zainteresowania muzyczne: ojciec grał na fortepianie i wiolonczeli, brat Filip był pianistą, siostra Konstancja śpiewaczką. W wieku siedmiu lat rozpoczął domową edukację, z akcentem położonym na naukę muzyki. Jako dziecko, podczas zabawy, przewrócił się tak nieszczęśliwie, że uszkodził kolano?

Przez pewien czas chodził nawet o kulach. Bardzo ograniczało to dziecięce zabawy mego dziadka Józefa i jego aktywność fizyczną, przez co większą część czasu poświęcał na rozwijanie muzycznych zainteresowań. Cierpienie młodego wirtuoza zakończyła dopiero operacja ortopedyczna przeprowadzona w Wilnie przez doktora Polkowskiego. Muzyki uczył go początkowo ojciec, Władysław, a następnie Gustaw, który odkrył talent kompozytorski młodego skrzypka. Naukę kontynuował podczas studiów u  Wołkowskiego w Warszawie. Czas ten obfitował w spotkania ze słynnymi osobami – poznał między innymi wielu ciekawych ludzi.
W 1905 roku odbył z serdecznym przyjacielem podróż do Włoch. Dużą aktywność koncertową przeplatał mój dziadek z wizytami w rodzinnym domu, gdzie spędzał lato i jesień, poświęcając się wtedy komponowaniu. Majątek odwiedzali licznie przyjaciele rodziny i samego wirtuoza. Piękno przyrody oraz spotkania z najbliższymi i przyjaciółmi stanowiły nieodłączny element odpoczynku. W 1911 roku zamieszkał w Wiedniu, gdzie poznał Ryszarda Straussa, który na wiele lat stał się jego jedynym wzorem. W kolejnych latach podróżował: zwiedził Włochy, Afrykę Północną, Paryż, Londyn, Moskwę, Kijów i Petersburg. We Francji zapoznał się z twórczością impresjonistów, szczególnie Claude’a Debussy’ego, która go zainspirowała. Dla mego dziadka rozpoczął się wówczas okres największej aktywności.

roza2Mój ukochany dziadek Józef umarł w 1955 roku. Został pochowany w grobowcu rodzinnym w swej ukochanej miejscowości Kąty. Cześć jego pamięci!

(ted)